Tag: zabytkowy samochód - page 3
Ostatni weekend marca. Najgorszy weekend w roku. Czuje się oszukany i okradziony z jednej godziny. Żeby jakoś przetrwać i osłodzić sobie tą niesprawiedliwość postanowiłem zająć się Ładną i przygotować ją do sezonu. Niby cały zeszły rok jeździła bezproblemowo, ale było parę pierdółek, które się za mną wlokły i jakoś nigdy nie było czasu, albo chęci, żeby się nimi zająć.
Dzień zapowiadał się obiecująco. Obudziło mnie ładne słońce, napawające optymizmem. Pełen zapału, po ogarnięciu paru innych spraw, wybrałem się do garażu. Niestety w międzyczasie niebo zakryło się chmurami, ale nadal było całkiem przyjemnie. Do zrobienia miałem 3 rzeczy.
Po pierwsze już jakiś czas temu zauważyłem, że spod pompy paliwa wycieka olej. Wyciek minimalny, dosłownie pocenie się. Nic pilnego, ale jednak nie mogło tak zostać. (więcej…)
Ostatnio przy okazji innego wyjazdu odwiedziłem Tatra Muzeum. Jest to niewielkie, ale ciekawe muzeum, w którym można znaleźć wszystkie produkowane osobowe Tatry, jak również ciekawe ciężarówki. Tatra sama w sobie jest ciekawą marką, którą warto poznać, choćby dlatego, że jest jedną z najstarszych marek samochodowych na świecie i najstarszą w Europie. Co ważne, do dziś produkuje samochody, teraz już tylko ciężarowe, głównie specjalnego przeznaczenia. Tatra słynie z wielu bardzo ciekawych rozwiązań. Zaczynając od niezależnego zawieszenia tylnej osi w samochodach ciężarowych – zamiast sztywnego mostu – przez stosowanie po dziś dzień silników V8 chłodzonych powietrzem (zarówno w ciężarówkach jak i dawniej w osobówkach), montaż silników z tyłu w samochodach osobowych, stosowanie trzeciego światła przedniego, aż po bardzo dopracowane aerodynamicznie nadwozia. Muzeum jest niewielkie, można je zwiedzić w ciągu 1-1,5 godz., więc jeśli tylko przejeżdżacie przez Ostravę warto zboczyć do położnej nieopodal miejscowości Kopřivnice i poznać tę część motoryzacyjnej historii.
Już przed wejściem czeka na nas ciekawy pociąg. Trzeba pamiętać, że Tatra to również wagony kolejowe. Jednakże w muzeum znajdziecie motoryzacyjną część historii zakładu.
Po długim czasie wreszcie zrealizowałem swoje dawne małe marzenie. Zawsze podobała mi się idea dawania nowego życia różnym przedmiotom i myślę, że jeszcze nie raz znajdziecie tutaj tego typu projekty. Oto pierwszy z nich. Lampka nocna z wałka rozrządu. Pomysłów na to jak ma wyglądać miałem wiele i koncepcja zmieniała się cały czas, dlatego zajęło to o wiele dłużej niż się spodziewałem. Na szczęście jest już skończona.
Wyszło moim zdaniem całkiem nieźle, ale wbrew pozorom kosztowało sporo pracy. A na pewno więcej niż się wydaje. Jak powstała? Wszystko zaczęło się od…
Nowy projekt ukaże się już niedługo, a tymczasem krótkie wspominki z naszej przedostatniej zeszłorocznej imprezy.
Jesienią zeszłego roku postanowiliśmy spróbować swoich sił w VI eliminacji Pucharu Polski Pojazdów Zabytkowych organizowanej przez Classic Cars Łódź. Jednym z etapów był przejazd po nowo otwartym Torze Łódź. Mimo naszego braku doświadczenia w rajdach na regularność ta próba okazała się dla nas zwycięska (i tylko ta, ale w tak doborowym towarzystwie to i tak wielki sukces). Poniżej filmik z naszego przejazdu 🙂
Tor Łódź – VI eliminacja PPPZ Retro Prząśniczka 2016 01.10.2016
Do zobaczenia 🙂 Już niedługo.
To co tutaj opiszę działo się pierwszej zimy i było pierwszym remontem Ładnej, jeszcze przed silnikiem czy czymkolwiek innym.
Po pierwszych rajdach uznałem, że mimo iż silnik pracuje na 3 cylindrach, to nadal pracuje. Bańka oleju do bagażnika i przecież można jechać. Wtedy jeszcze nie miałem wizji co z nim dalej. Nie wiedziałem czy go remontować czy szukać drugiego. Myślałem nad wymianą na 1500 albo 1600, bo moc musi być. Chociaż tak naprawdę to ten 1300 ma 68-69KM, czyli niewiele mniej niż nasz polski 125p 1500 (75KM). Czy te parę koni ma aż takie znaczenie?
Nie wiedząc co dalej z silnikiem, a jednocześnie mając już w garażu czekające nowe nadkola i progi, postanowiłem, że od tego zacznę. Mechanika, mój konik, nie była żadnym problemem więc mogłem ją zrobić samemu, w każdej chwili, dlatego się nią nie przejmowałem. Na blacharce niestety się nie znam, a wtedy nie miałem nawet spawarki. Dziś wiem, że wiele jeszcze muszę się nauczyć bo moja niedawna próba własnoręcznego zaspawania otworu w podłodze bagażnika była niczym droga przez mękę. Muszę przyznać, że praca blacharza wcale taka prosta nie jest. A może po prostu TIG się do tego nie nadaje i jakbym miał migomat, to by mi lepiej poszło. Nie wiem, nie znam się.
Ale wracając do tematu, trzeba było znaleźć blacharza i lakiernika. Szybki wywiad wśród znajomych – zabytkowych zapaleńców – i miałem już lakiernika. Oczywiście nie był to żaden specjalistyczny zakład blacharski, bo wiedząc jakie są koszty zrobienia blacharki w zabytku nie było mnie wtedy na to stać. Dzisiaj zresztą też, bez wcześniejszego wielomiesięcznego karmienia świnki skarbonki. Chociaż sam nie wiem czy nie byłoby lepiej gdybym własnie tak zrobił. Wracając do lakiernika. To musiał być pan Wiesio, co we własnym garażu umie przygotować, pomalować i trochę się zna. No i znalazł się taki pan Wiesio, polecony przez znajomego. W sumie ogarniał temat, widziałem jego wcześniejsze prace i stwierdziłem, że czemu nie.