Jeszcze kurz nie opadł po ostatnich cięciach, a już w głowie zrodziło się kilka usprawnień stolika do wyrzynarki. Na dobrą sprawę zanim jeszcze skończyłem pierwsze testy, już wiedziałem co by tutaj poprawić.

Na pierwszy ogień poszedł włącznik. Niby wyrzynarka ma blokadę włącznika, niby mogłem użyć listwy z przełącznikiem (co też na początku robiłem), ale ani to wygodne ani do końca bezpieczne. Żeby zapewnić maksimum bezpieczeństwa, albo przynajmniej dobrego samopoczucia, kupiłem wyłącznik awaryjny czy też wyłącznik bezpieczeństwa, inaczej mówiąc grzybek. Do tego przewód z wtyczką i gniazdko.

Taki zestaw wystarczyło teraz tylko odpowiednio połączyć i zamocować na ramie stolika. Zacząłem od odcięcia ok 30 cm przewodu i zdjęcia izolacji na końcach.

Następnie oba przecięte kawałki połączyłem wstawiając pomiędzy nimi wspomniany wyłącznik. W sumie to rozłącza on „fazę”, a „zero” i uziemienie są na stałe połączone za pomocą kostki.

Na końcu dłuższego kawałka jest wtyczka, a na końcu krótszego zamocowałem gniazdko.

Teraz wystarczyło tylko całość przykręcić do jednej z nóg od stolika. Wybrałem tę, która jest najłatwiejsza, żeby ją dosięgnąć i pozwala na wciśnięcie grzybka za pomocą kolana.

Pozostało już tylko zamontowanie wyrzynarki podłączenie wszystkiego i testy. Listwa włączona, włącznik wyrzynarki zablokowany. Po przekręceniu grzybka (czyli zwarciu styków) wyrzynarka rusza. Po wciśnięciu – wyłącza się. Wszytko jak należy. Wygoda i bezpieczeństwo +100 😀

O następnym usprawnieniu poniekąd wspomniałem już w poprzednim wpisie. Chodzi o zamki na składanych poprzeczkach. Pierwotnie zamontowałem je tylko na dwóch, jednak jak „wyszło w praniu” poprzeczki bez zamków miały tendencję do składania się. Teraz zamki są na wszystkich poprzeczkach, a całość jest dużo sztywniejsza.

Skoro już stolik leżał przewrócony to pomyślałem, że zrobię go jeszcze bardziej mobilnym. Wygrzebałem kółka, które kupiłem do pewnego wiecznie nieskończonego projektu i postanowiłem przykręcić je do nóżek. Stolik będzie bardziej mobilny, a tym samym łatwiejszy do przestawiania po garażu.

Dwa kółka mają hamulce, dwa pozostałe nie. Jeśli okaże się, że ma tendencję do odjeżdżania będę musiał je wymienić tak aby wszystkie miały hamulec. Na razie jest OK 🙂

Ostatnim i największym usprawnieniem było wykonanie wkładki do mocowania frezarki. Zacząłem od odrysowania płyty montażowej z wyrzynarki.

Następnie dociąłem odpowiedni kawałek sklejki za pomocą piły tarczowej, a narożnik dociąłem do końca ręcznie.

W dociętym kawałku zaokrągliłem narożniki i wpasowałem całość w otwór w stole. Po lekkim doszlifowaniu tu i ówdzie, pasuje jak ulał.

Wyznaczyłem środek sklejki. Przymierzyłem nakładkę zdjętą ze stopy frezarki i wyciąłem otwór w sklejce za pomocą otwornicy o średnicy najbardziej zbliżonej do otworu we wspomnianej nakładce.

Następnie ponownie położyłem wspomnianą nakładkę i starając się ustawić ją możliwie idealnie na środku zaznaczyłem położenie otworów pod śruby mocujące nakładkę. Te otwory posłużą do przykręcenia sklejki do stopy frezarki.

Po nawierceniu otworów i pogłębieniu tak aby łeb stożkowej śruby zlicował się z powierzchnią sklejki, przykręciłem frezarkę i zamocowałem ją w stoliku. Pozostało wysunąć frez ponad powierzchnię stołu i zablokować go w tej pozycji. Następnie zblokowałem (za pomocą trytytki) przycisk włączający frezarkę i zacząłem pierwsze testy.

Operacja się udała i teraz frezowanie rowków czy obrabianie krawędzi będzie dużo wygodniejsze. Oczywiście jak tylko zrobię…no właśnie jak to się nazywa…Amerykanie mówią na to fence, a po polsku to chyba przykładnica. Ale to już temat na inny wpis.

Mam nadzieję, że się podobało. Do zobaczenia 🙂

Podobało się? Podziel się z innymi: