Jak już zapewne widzieliście na fejzbuku przed sezonem zająłem się tylnym hamulcem w Tenerce. Trochę z tym zwlekałem bo zależało mi, żeby za jednym zamachem zrobić kilka rzeczy. Po pierwsze wymienić klocki bo starych już nie było, po drugie wymienić przewód na ten w oplocie, który czekał już od jesieni, a skoro już i tak spuszczam płyn to nadarzyła się okazja, żeby powymieniać uszczelnienia i zregenerować zacisk. Klocki kupione zgodnie z rekomendacją znalezioną na forum XTZ Club (istna skarbnica wiedzy o Tenerce), do tego komplet wszelkich gumek potrzebnych do regeneracji zacisku i wspomniany już wcześniej przewód w oplocie. No to do dzieła 🙂

Pierwszy krok to oczywiście zdjęcie tłumika. U mnie już był zdjęty bo pojechał do edhausta na przeróbkę. Jakkolwiek zdjęcie go to żadna filozofia. 3 śruby mocujące osłonę. Potem dwie obejmy na rurach wydechowych. Następnie dwie śruby na górnym wieszaku i trzecia ukryta pod podnóżkiem pasażera. Oczywiście, żeby odkręcić górne śruby na wieszaku należało zdjąć boczek, ale i tak musiałem to zrobić, bo pod nim schowany jest zbiorniczek z płynem hamulcowym.

Kiedy tłumika nie ma kolejnym krokiem jest osłona zacisku.

Dwie śruby i zacisk na wierzchu.

Teraz kolejne dwie śruby, które trzymają zacisk i można go zdejmować. Ale najpierw należy odkręcić bolce trzymające klocki hamulcowe.

A potem już cały zacisk.

Jak widać klocki już dawno powinny były być wymienione. Zostało na nich jakieś pół milimetra okładzin (dopuszczalne minimum to 1,5mm).

Po zdjęciu zacisku i wyjęciu klocków podpompowałem nieco hamulec, żeby wysunąć tłoczki.

W tym momencie uznałem, że czas wymienić przewód, a zaraz potem zająć się zaciskiem. Odkręciłem przewód od zacisku, który odłożyłem na stół na później i zająłem się pompą. Jak się okazało śruby, które ją mocują ukryte są za końcówkami kolektora wydechowego.

W związku z tym zdjąłem kolektor i wykorzystałem okazję, żeby go na nowo pomalować farbą odporną na wyższe temperatury, bo poprzednia zrobiła się biała.

Następnie wróciłem do garażu i odkręciłem pompę. W tym celu najpierw odłączyłem ją od pedału hamulca. Wystarczy wyjąć maleńką zawleczkę i wyciągnąć sworzeń, który łączy dźwignię hamulca z tłoczkiem pompy. Później już tylko dwie śruby i pompa zdjęta.

Od pompy odkręciłem przewód i zacząłem składać nowy.

I tu pojawił się niewielki problem. Otóż Yamaha bardzo sprytnie zastosowała blaszkę, która chroni końcówkę przed przekręcaniem się względem pompy w czasie dokręcania ( jednak zalecane ok. 25Nm to trochę siły jest – może nie strasznie dużo, ale końcówkę obraca). Niestety w zestawie HEL przewidziano tylko dwie podkładki miedziane na każdą końcówkę. Bo tyle jest potrzebne w każdym standardowym rozwiązaniu. W tym jednak, żeby wszystko było na 100% szczelne przy pompie potrzebne były 3 podkładki.

Na szczęście brakująca podkładka to niewielki problem. Wystarczył sklep ze śrubami, który jest w okolicy i problem brakującej podkładki został rozwiązany za parę groszy 😉

Od strony pompy pozostało już tylko dokręcić przewód odpowiednim momentem, założyć pompę i sprawa byłaby skończona. Gdyby nie to, że po założeniu pompy nie ma jak dojść do śruby kluczem dynamometrycznym. Ale problemy są po to, żeby nie było nudno przy pracy, więc pompę za pomocą szczypców Morse’a zamocowałem na chwilę do podnóżka pasażera i było to wystarczające rozwiązanie, aby spokojnie dokręcić przewód odpowiednim momentem. Pamiętajcie tylko, żeby owinąć szczęki szczypców np. taśmą izolacyjną, aby nie porysować sobie podnóżków pasażera.

Chwilę później pompa wróciła na swoje miejsce, a ja zająłem się zaciskiem.

Wszystko na stół i zaczynamy.

Na początek zdjąłem jarzmo.

A następnie chciałem wyjąć tłoczki. Niestety za mało je wycisnąłem i ani drgnęły. Przydałoby się sprężone powietrze, którego niestety nie mam. Co w tej sytuacji. Podłączyłem na chwilę zacisk do przewodu i zaczęło się mozolne pompowanie… pompowanie… i pompowanie. Aż w końcu płyn wypełnił nowy przewód oraz zacisk i tłoczki zaczęły się poruszać.

W końcu udało się je wypchnąć na tyle, że trzymały sie już tylko na krawędzi.

Zacisk wrócił na stół i zaczęło się dalsze rozbieranie.

Na początek tłoczki

a potem gumki prowadnic, blaszka pozycjonująca klocki i odpowietrznik.

Sporo syfu w tym zacisku

Zacząłem od usunięcia starych uszczelnień, a potem dokładnego wyczyszczenia komór w zacisku jak i ogólnie całego zacisku z nagromadzonego brudu.

Po wyczyszczeniu, na miejsce starych, trafiły nowe uszczelnienia, uprzednio posmarowane smarem do tłoczków. I tutaj ważne, żeby użyć smaru konkretnie do tłoczków, bo nie każdy smar do zacisków nadaje się też do tłoczków. Część smarów do zacisków służy tylko do smarowania prowadnic i nie powinna mieć kontaktu z płynem hamulcowym.

Po przygotowaniu zacisku wypolerowałem tłoczki miękką szmatką (nie można ich zadrapać), nasmarowałem je odpowiednim smarem i wcisnąłem na miejsce jeden po drugim i zamontowałem blaszkę pod klocki (ma ona takie jakby dw listki, szerszy i węższy – zgodnie z serwisówką montujemy szerszym na zewnątrz 😉 ).

 

Kolejną czynnością było wciśnięcie nowych gumek do prowadnic i nasmarowanie (tym razem smarem do zacisków) samych prowadnic.

I założenie jarzma.

Zacisk praktycznie gotowy więc czas na klocki. Na zewnętrzny (ten, który nie styka się z tłoczkami) założyłem blaszkę zdjętą ze starego klocka, a następnie oba nowe klocki włożyłem na miejsce.

I wkręciłem, uprzednio lekko nasmarowane, prowadnice klocków. Jeśli nie chcą wejść trzeba lekko nacisnąć klocek bo blaszka pod spodem lekko go wypycha do góry.

Teraz zacisk mógł już spokojnie wrócić na swoje miejsce na wahaczu. Uprzednio oczywiście upewniłem się, że wszystkie powierzchnie cierne są wolne os smaru i innych zanieczyszczeń.

Przykręciłem wszystkie śruby odpowiednimi momentami (prowadnice klocków – 18Nm, jarzmo – 35Nm i nowy przewód – 25Nm).

Oraz zamocowałem przewód do wahacza używając obejm zdjętych ze starego przewodu.

Przyszedł czas na odpowietrzanie. Otworzyłem zbiorniczek. Wymaga to odkręcenia metalowej nakładki, która jednocześnie trzyma zbiorniczek na miejscu. Trochę nieprzemyślane rozwiązanie więc warto przygotować sobie nakrętkę i po zdjęciu metalowej nakładki za pomocą oryginalnej śruby i nakrętki przykręcić zbiorniczek, żeby nam nie spadł.

Zbiorniczek gotowy, więc jeszcze butelka z płynem, rurka na odpowietrznik i jedziemy.

Procedurę dokładnie opisałem w pierwszej części, w której wymieniałem przednie przewody hamulcowe. Tutaj jest identyczna, czyli pompowanie odkręcanie i zakręcanie odpowietrznika, aż przestaną lecieć bąbelki, więc nie będę jej szczegółowo przytaczał. Dodam tylko że tutaj poszło sprawniej niż z przodu. Pewnie dlatego, że przewód jest krótszy i już wcześniej wypełniłem go płynem. I to tyle jeśli chodzi o tylny hamulec.

Efekt. Jest lepiej 🙂 A jak dotrą się klocki będzie jeszcze lepiej. Także teraz pozostało już tylko jeździć. Mam nadzieję, że Wam się podobało i komuś pomoże ten krótki opis. Do zobaczenia 🙂

Podobało się? Podziel się z innymi: