Tag: remont silnika

Powikłania po operacji, czyli dlaczego Ładna przez cztery miesiące po odpaleniu nie wyjechała na drogi

W ostatnim poście wspomniałem, że remont całkowicie zakończył się po ponad roku, a pierwsze odpalenie nastąpiło już we wrześniu. No właśnie, co się działo przez prawie 4 miesiące od odpalenia i dlaczego tyle to trwało.
 
Jak to czasem (a może zwykle, nie wiem, nie znam się) bywa, przy składaniu pierwszego w życiu silnika, popełniłem parę błędów, które wyszły na jaw w sumie dosyć szybko, ale rozwiązanie ich zajęło kolejne tygodnie.
 
Po odpaleniu silnika zacząłem szukać ewentualnych wycieków i niedociągnięć. Faktycznie, znalazło się jedno czy dwa miejsca, gdzie trzeba było mocniej ściągnąć opaskę albo dociągnąć śrubkę, ale nic poważnego. Ot drobne zapocenia, które wyszły po rozgrzaniu silnika.
 
OK, silnik odpalony, więc czas kończyć zabawę i ruszać na drogi. W końcu docieranie będzie trochę trwało, a na rajdowych próbach sportowych zamierzam jechać normalnie, a nie tylko muskać gaz.
 
Wszystko poskładane, posprawdzane i gotowe. Czas wyjeżdżać i tu pojawia się problem…
Podobało się? Podziel się z innymi:

Operacja na otwartym sercu, czyli czas zająć się silnikiem

Po zaliczeniu czterech rajdów i kilku, a może kilkunastu mniejszych wycieczek przyszedł czas zająć się silnikiem. Kiedy po przejechaniu ok. 2000 km (a może więcej, bo kto wie ile wcześniej przejechała w tym stanie) na trzech cylindrach do spalania oleju dołączyło spalanie płynu chłodniczego, nie było wyjścia i trzeba było wreszcie zająć się sercem Ładnej. Mimo wcześniejszych wątpliwości – remont czy przeszczep na 1600 – postawiłem na remont. Przede wszystkim ze względu na wersję. Jak zrozumiałem, że to nie takie do końca zwykłe 2103 postanowiłem zachować ją w pełnym oryginale. Dlatego silnik również musiał pozostać seryjny, a jedyną obawą było to, czy będzie można z tego coś jeszcze zrobić. Trzeba pamiętać, że na czwartym cylindrze kompresja była równa 2 bary, czyli tak jakby jej wcale nie było. Oczywiście miałem już w głowie plan B, czyli hybrydę 1200 i 1600, ale jak później odkryłem takie coś nie byłoby aż tak łatwe do zrobienia jak mi się początkowo wydawało 😉
 
Nie ma co gdybać, trzeba zabrać się za rozbiórkę i wtedy zdecydować co dalej. Zaczęło się w długi listopadowy weekend. Kurz po ostatnim rajdzie w sezonie już opadł, a aura za oknem mówiła, że czas szykować się do zimowego snu. Jednym słowem, idealny moment, żeby przeprowadzić operację. Dokładnie 11.11.2013 silnik opuścił Ładną i – czego wtedy jeszcze nie wiedziałem – miał tam powrócić dopiero za ponad rok. Ładna trafiła pod swoją wiatę (nie miała wtedy jeszcze garażu, ale przynajmniej nie kapało jej na głowę), a silnik na stół operacyjny i zaczęło się wielkie rozbieranie. (więcej…)
Podobało się? Podziel się z innymi: