Zakończenie sezonu z Classic Cars Łódź w tym roku odbyło się w ostatni weekend września. Sobotni poranek powitał nas rześkim chłodem, ale również pięknym słońcem, które z minuty na minutę podnosiło temperaturę. Jak zawsze pierwszy dzień rajdu rozpoczęliśmy w Garażu Klasyków. Odbiór pakietów startowych, kanapek, pączków i pyszna kawa umilały oczekiwanie na odprawę.

Ze względu na patronat Classicauto i Automobilisty na starcie pojawiły się załogi nie tylko z Łodzi i okolic, ale z całego kraju. W sumie na starcie stanęło ok. 50 załóg, a wśród samochodów można było spotkać zarówno Citroena C4 z 1932 roku jak i Poloneza z 1992r. Na starcie spotkały się Trabanty, Fiaty 600, Wołgi, Łady, Polskie Fiaty 125p, Skoda Spartak, Cadillac DeVille, Ferrari, Ford Capri, Mercedesy, Volvo P1800S czy też 240 i wiele innych. Jednym słowem przekrój zarówno rocznikowy jak i modelowy był szeroki.


 

Przed 9. rozpoczęła się odprawa, na której Komandor rajdu wyjaśnił wszystkie zasady i czego możemy się spodziewać. Najważniejszym było niespóźnianie się na koniec etapu, a na ostatnim etapie utrzymanie zadanej prędkości średniej.  Na trasie mieliśmy otrzymać zadanie kryjące się pod tajemniczą nazwą „Zwierzęta”. Co oznaczała? O tym później.

Start rozpoczął się o 9:01 od ekipy w najstarszym na rajdzie Citroenie C4. I tak co minutę startowały kolejne ekipy.





Nam przypadł numer 27 czyli mniej więcej w połowie. Po starcie Itinerer poprowadził nas na parking pod Łódzkim M1, gdzie rozegrała się próba sportowa. Po paru minutach czekania wjechaliśmy na start. Próba może niebyt skomplikowana jeśli chodzi o trasę okazała się wymagająca pod względem szybkiego kręcenia kierownicą. Udało mi się nagrać krótki filmik z perspektywy kierowcy, który mam nadzieję, pokazuje całe to „kręcenie” 🙂



Z próby udaliśmy się na słynne skrzyżowanie w Nowosolnej. Słynne, bo ponoć jedyne takie w Europie (a może na Świecie), gdzie 8 ulic spotyka się w jednym punkcie. Kolejnym naszym przystankiem była stadnina koni. Sam nie wiem, gdzie dokładnie, bo po drodze skupiłem się na liczeniu przystanków autobusowych po obu stronach drogi. Tak, to było nasze pierwsze pytanie na trasie. Po policzeniu przystanków i dotarciu do stadniny pojawiło się kolejne sportowe zadanie. Tym razem jedna osoba z załogi musiała w jak najkrótszym czasie przetoczyć belę słomy na zadanym odcinku.



Moje 18 sekund było ponoć niezłym wynikiem, ale przy rekordowych w owym momencie 13 sekundach wydawało się co najmniej marne. Tam też dowiedzieliśmy się czym są owe tajemnicze zwierzęta. Otrzymaliśmy kartkę ze zdjęciami  14 zwierząt, a na trasie mieliśmy wypatrywać polskich konstrukcji motoryzacyjnych, które swe nazwy otrzymały od rzeczonych zwierząt. Zdjęcia pojazdów (motocykli i samochodów) były rozwieszone na trasie, zawsze po prawej stronie, a my musieliśmy dopasować zdjęcie do pojazdu. I tak na pierwszym z nich pojawił się Tarpan, na kolejnym skuter Osa, później WSK Gil itd. Zdjęcia znajdowaliśmy na wszystkich etapach trasy.





Nie można zapomnieć, że już na samym starcie otrzymaliśmy zestaw zdjęć, które mieliśmy wypatrzeć na trasie. Mimo, że już same zdjęcia do łatwych nie należały to dodatkowo jedno było zwykłą podpuchą, zdjęciem z innego rajdu. Ponadto, jedno „odjechało” o czym poinformował nas Komandor rajdu już na odprawie.

Po drodze czekał nas jeszcze jeden PKP. Koło fabryki w Niewiadowie dostaliśmy zadanie dopasowania nazwy do przyczepki bądź łódki. Rozpoznałem jedną przyczepkę i jedną nazwę. Ale nawet tego nie połączyłem prawidłowo 🙂 Była do jedna wielka zgadywanka, ale co tam, kto by się tym przejmował 🙂

Pierwszy odcinek zakończyliśmy w Pałacu w Ujeździe. Jak się okazało tylko jedno pytanie na pierwszym etapie miało nam dać czas na znalezienie zdjęć, bo już tutaj zostały nam one zabrane. Większości nie znaleźliśmy, ale kto by się tym przejmował 🙂




Na miejscu czekała na nas pyszna zupa oraz kolejne dwa zadania. Po znalezieniu miejsca do zaparkowania, bo ze względu na dłuższą przerwę większość ekip zebrała się tam w jednym czasie, poszliśmy do zamku gdzie zjedliśmy gorącą pomidorówkę, a następnie udaliśmy się na zewnątrz wykonać czekające nas zadania.

Jedno z nich było leśne i wymagało znajomości drzew. Na stoliku rozłożone były szyszki, nasiona, owoce, gałązki i kora różnych drzew. W trzech pierwszych przypadkach należało dopasować nazwę drzewa, z którego pochodzą. Oczywiście oddzielnie dla szyszek, oddzielnie dla nasion czy owoców. Ostatnie, czyli korę należało dopasować do gałązki. W sumie można było uzyskać 16 punktów. Ale nawet dla takiego dziecka z lasu jak ja nie było łatwo 🙂

Kolejne zadanie polegało na wybraniu ośki, przebiegnięciu zadanej trasy, na której końcu leżały piasty, wzięciu piasty pasującej do ośki (na oko oczywiście), powrocie tą samą drogą i dopasowaniu ośki do piasty. Oczywiście, żeby nie było za łatwo, ośka pozostawała na starcie, więc piastę trzeba było dobrać na pamięć i oko 😉 A żeby było jeszcze ciekawiej trasa składała się z jakby trzech etapów. Slalom, kijek wbity w ziemię, do którego należało przyłożyć czoło i w tej pozycji zrobić pięć kółek, a następnie znowu slalom. No cóż, nie ma co ukrywać, po tych pięciu kółkach w głowie kręciło się jak po kilku głębszych, a w drodze powrotnej trzeba było to powtórzyć. Oczywiście wszystko na czas.

Po tych zadaniach wsiedliśmy szybko do samochodu i nieco spóźnieni ze względu na kolejki do zadań, ruszyliśmy na kolejny etap, który miał się zakończyć w Inowłodzu. Po drodze czekały na nas zadania od 2 do 11, ale na szczęście poza zwierzętami nie musieliśmy już wyszukiwać innych zdjęć. Zaczęliśmy od liczenia odjeżdżających pociągów, później na PKPie rozpoznawaliśmy polskie stroje ludowe, liczyliśmy złomowiska, szukaliśmy jednostki wojskowej, za którą liczyliśmy znaki, aż w końcu dotarliśmy do bunkra kolejowego w Konewce. Tam czekały na nas kolejne 4 zadania. Chwilę się pokręciliśmy, żeby znaleźć odpowiedzi, ale już wiem, że z chęcią tam wrócę, aby zwiedzić cały bunkier. I to jest jedna z tych rzeczy, które bardzo lubię w rajdach, odwiedzanie miejsc, o których nie wiedziałem, że są tak blisko.




Dalej skierowaliśmy się już w stronę Inowłodza, po drodze odpowiadając jeszcze na 2 pytania. W Inowłodzu czekał na nas sycący obiad i wizyta na zamku, podczas której musieliśmy się wykazać zarówno umiejętnościami myśliwskimi jak i wiedzą o historycznych władcach. Jednym z zadań było rozpoznanie portretów trzech władców polski. Na szczęście w grupie raźniej, więc się udało 🙂 Kolejnym było znalezienie cytatu Juliana Tuwima, który był blisko związany z Inowłodzem, a umiejętności myśliwskie trenowaliśmy rzucając włócznią do  papierowego zająca, sarny i żubra. W zależności od trudności rzutu mogliśmy zdobyć mniej lub więcej punktów. Jak się okazało, polowanie włócznią nie jest takie proste, więc biedny zając cieszył się największą popularnością, a dumny żubr stał spokojnie bez obaw.





Dalej itinerer poprowadził nas w stronę Domaniewic, po drodze zahaczając jeszcze o zabytkowy kościółek w Inowłodzu, w którym szukaliśmy odpowiedzi na nurtujące nas pytania.

Droga przez leśne i wiejskie tereny w świetle powoli schodzącego ku zachodowi słońca przebiegała bardzo przyjemnie, mimo, że odnajdywanie odpowiedzi na kolejne pytania nieraz nastręczało problemów. Oczywiście cały czas mieliśmy w głowie, że nie możemy się spóźnić na metę odcinka, więc za bardzo się nie rozleniwialiśmy. Żeby nie było za spokojnie organizatorzy pokierowali nas na kolejny PKP, na którym czekało na nas zadanie techniczno-sportowe. W miasteczku ruchu drogowego otrzymaliśmy rower i zadaną trasę do przejechania. Żeby nie było zbyt łatwo, nie można było się podpierać nogami, a na trasie czekały na nas dwa wiaderka. W pierwszym były nakrętki i śruby w rożnych rozmiarach. Należało skręcić 3 nakrętki ze śrubami, przerzucić do drugiego wiaderka, przejechać zadaną trasę i wracając na start ponownie zatrzymać się przy wiaderkach, rozkręcić zestawione wcześniej komplety i wrzucić do pierwszego wiaderka, i dopiero wrócić na start. Niby proste, ale trzeba było się spieszyć.




Po wykonaniu zadania pojechaliśmy dalej trochę po asfaltowych, a trochę po szutrowych, ale zawsze ciekawych drogach.

Praktycznie na każdym etapie spotykaliśmy inne ekipy i często przez dłuższy czas jechaliśmy razem, nieraz nawet w 6-7 samochodów co wywoływało niemałe poruszenie wśród mieszkańców wiosek i miast, które mijaliśmy. W końcu nie co dzień spotykasz Malucha, Wołgę, Dużego Fiata, Ferrari i Ładę jadących razem na wycieczkę 😉

Na koniec 3 etapu mieliśmy kilkuminutową przerwę przed startem do ostatniego, kończącego się w Spale etapu. Ten etap był jednocześnie etapem na regularność. Mimo to, nie obyło się bez pytań na trasie. Prędkość zadana 45km/h. Trasa początkowo asfaltowo-dziurawa, ale całkiem znośna, więc jedziemy. Pierwsze pytanie dopadło nas po 11km. Zajechaliśmy pod kościół szukając odpowiedzi a tam czekała na nas nie tylko odpowiedź, ale również informacja, że odtąd następuje zmiana prędkości zadanej na 22km/h. No i cały misterny plan w… wziął w łeb 🙂 Na nowo przeliczyliśmy za ile mamy się stawić na mecie i ruszyliśmy dalej. Po chwili zrozumieliśmy skąd ta nagła zmiana prędkości. Po szutrowo-leśnych uliczkach rzeczywiście 45km/h byłoby nierealne. Za to warto było się przez nie przedzierać choćby po to, aby odnaleźć ukryte w lesie miejsce upamiętniające mjr. Hubala.




Dalej leśne dukty, które wcale nie były takie złe, przynajmniej nie dla Ładnej, prowadziły nas coraz bliżej celu naszej trasy, czyli w kierunku Spały. Po drodze odnaleźliśmy stary młyn wodny, a na miejscu czekało na nas ostatnie zadanie, czyli odnalezienie Żubra 🙂 I tak na koniec tego pełnego wrażeń dnia, kiedy słońce już właściwie zaszło, a świat zaczynał powoli pogrążać się w ciemnościach dogoniliśmy żubra.

Pozostało tylko dotrzeć na metę w Ośrodku Zacisze, oddać kartę drogową i czekać na Bal Komandorski i ogłoszenie wyników.

Przed ogłoszeniem wyników Organizatorzy przygotowali specjalne upominki dla dzieci, które brały udział w rajdzie, a dzieci było wcale niemało. Następnie wyniki podzielono na 3 klasy: Pre 60, Pre 75 i Post 75. I tak w poszczególnych klasach pierwsze miejsca zajęli:

PRE 60
1 miejsce załoga nr 2 – Fiat 600
2 miejsce załoga nr 1 – Citroen C4
3 miejsce załoga nr 3 – Skoda Spartak

PRE 75
1 miejsce załoga nr 5 – Syrena 102
2 miejsce załoga nr 14 – Ford Capri MK 2
3 miejce załoga nr 10 – VW Karmann Ghia 1,6

POST 75
1 miejsce załoga nr 23 – Triumph Spitfire
2 miejsce załoga nr 26 – Chrysler-Simca Barrieros
3 miejsce załoga nr 29 – BMWe21

Wszystkim serdecznie gratulujemy zdobytych pucharów i każdemu uczestnikowi rajdu dziękujemy za świetną wspólną zabawę i wspaniałą atmosferę. A Organizatorom za świetnie przygotowany i ciekawy rajd 🙂 Czekamy na następne 🙂

Po rozdaniu Pucharów Bal Komandorski trwał do białego rana.

Niedziela również przywitała nas słoneczną, chociaż niezbyt ciepłą pogodą.

Po zjedzeniu śniadania i spakowaniu się, w zwartej kolumnie, wyruszyliśmy na Jarmark Antyków i Rękodzieła odbywający się w centrum Spały. Ustawiliśmy samochody i udaliśmy się na wycieczkę z przewodnikiem, który opowiedział nam historię Spały i okolic.





Po około godzinnej wycieczce wróciliśmy do samochodów i nastąpiła prezentacja podczas konkursu elegancji, który zakończył się wręczeniem pucharu przez Wójta Gminy Inowłódz.



Mimo, że jak sam Wójt przyznał, wobec różnorodności samochodów, które się pojawiły, wybór nie należał do prostych, konkurs wygrał najstarszy na rajdzie Citroen C4 z 1932r.

Gratulujemy 🙂

Po konkursie wszyscy zaczęli powoli rozjeżdżać się do domów. Tak zakończył się kolejny rajd z Classic Cars Łódź. Jeszcze raz dziękujemy i czekamy na następne 🙂 Do zobaczenia 🙂

Podobało się? Podziel się z innymi: